niedziela, 24 sierpnia 2014

[113] Żeby było do czego wracać... Podróż do Ameryki

Jeszcze kilka lat temu wyjazd za granicę był czymś, o czym marzyłam. Jakby świat poza Polską był lepszy, piękniejszy, bardziej kolorowy. Szczytem tych marzeń była podróż do Stanów Zjednoczonych, cały ten amerykański sen, który tak często rozbrzmiewa w naszych głowach... Po kilku podróżach po Europie, ale też po własnym kraju nadarzyła się okazja na wyjazd TAM- nasi dobrzy znajomi przeprowadzili się tam 3 lata temu. Na święta moim prezentem była aplikacja o wizę, którą po całej procedurze otrzymałam na 10 lat. 27 czerwca wsiadłam do Dreamlinera odrobinę obawiając się podróży - to mój 3 lot samolotem! Lot był bardzo przyjemny, byłam zaskoczona różnorodnością oferowanej rozrywki pokładowej. Jednak najbardziej zachwycona byłam składankami muzyki klasycznej, dzięki którym przespałam większość czasu podczas obu lotów. 




Wylądowałam na JFK Airport około 21, ale mój samolot postanowił sobie zrobić parę rundek po płycie lotniska - pewnie czekał na miejsce. Szybko wyskoczyłam z samolotu i przeszłam dość długi korytarz żeby ustawić się w kolejce do odprawy celnej - zdziwiona byłam, że kolejka była taka krótka. Okazało się że miałam dużo szczęścia - za chwilę oprócz reszty pasażerów mojego samolotu przybył też cały samolot z Japonii :D
Cała i zdrowa pojechałam do Morristown, gdzie miałam spędzić następny miesiąc. Podczas tego czasu odwiedziłam wiele miejsc, ale przede wszystkim poznałam nieco Amerykę od środka. Nieraz spotykałam sie ze znajomymi Veroniki, czy nawet uczestniczyłam w imprezach. Pierwsze co wywnioskowałam po tym miesiącu, to że jednak nie chciałabym tu mieszkać. To jednak nie mój świat ;) Przede wszystkim jedzenie było okropne - nieważne czy to były warzywa czy fastfood. Pierwsza wycieczka była do Nowego Jorku - jeździłam tam przez 6 dni pod rząd koleją i dodatkowe 2 dni kiedy jechaliśmy wszyscy autem. Nowy Jork jest jak wszyscy wiedzą zatłoczony, wygląda jakby każdy się gdzieś spieszył. W porównaniu do Warszawy pęd życia jest tam niesamowity. Chociaż, jak się wtopi w zacisze chociażby Central Parku położonego w samym centrum Manhattanu można spokojnie pooddychać...





























Druga wycieczka oprócz tych pomniejszych była do Lancaster, Filadelfii i Atlantic City. Podczas jednego dnia na plaży mimo smarowania filtrem spaliłam się jak nigdy wcześniej. Plaża była świetna i praktycznie cały dzień spędziłam w oceanie, lepiąc się później od soli, ale cóż, kilka następnych dni odcierpiałam dość konkretnie, przez co nie pojechaliśmy do wielkiego parku rozrywki 














Wszystko było inne, cudowne, jednak utwierdziło mnie w przekonaniu, że dopiero po podróżach człowiek docenia jak dobrze jest u siebie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za odwiedzenie Jey Sweets. Zapraszam do dalszego czytania, komentowania, a szczególnie do konstruktywnej krytyki!
Julka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...